Przedpremierowo: "Marzyciel" Laini Taylor

 

To marzenie wybiera marzyciela, a nie odwrotnie. Lazlo Strange od zawsze marzył, aby poznać tajemnice zaginionego miasta Szloch. Jako sierota, a potem skromny bibliotekarz, nawet nie przypuszczał, że ma szansę na odbycie kosztownej wyprawy przez pustynię Elmuthaleth do miejsca, gdzie mieszkają mityczni wojownicy. Dopóki sami nie przekroczyli bramy Wielkiej Biblioteki i nie zaproponowali wyprawy… komuś innemu.

Niebieska okładka, złota ćma i wiele zachwytu. Tymi słowami można było opisać książkę "Strange the Dreamer" zanim ogłoszono polską premierę, która oczywiście spotkała się z ogromnym entuzjazmem. Trzeba się przecież dowiedzieć, skąd ten tytuł zawdzięcza swoją popularność. Z takimi założeniami sięgnęłam po tą pozycję i dzięki temu wiem, jaka poprawka musi się znaleźć w opisujących ją słowach: niebieska okładka, złota ćma i wiele ZASŁUŻONEGO zachwytu. 

"Zabroń czegoś człowiekowi, a będzie tego pragnął jak zbawienia duszy; jeszcze bardziej, jeśli to coś jest źródłem niebywałego bogactwa."


Być może bardziej logicznym posunięciem, byłoby omówienie w pierwszej kolejności fabuły czy bohaterów, jednak postawię tym razem język. Laini Taylor uczyniła swoją powieść czystą poezją. Kiedy czytałam "Marzyciela" moje serce zalewało się miodem od pierwszej strony. Chyba nigdy nie zdarzyło mi się natknąć na coś równie czarującego. Dlatego wielkie brawa dla Bartosza Czartoryskiego, który włożył tyle trudu i oddał w ręce czytelników tłumaczenie idealne.



Sama stylistyka nie jest tu jednak jedynym atutem. Autorka wprowadza nam zalążki nowego języka, mity i legendy ludności Zapomnianego Miasta i pokuszę się nawet o stwierdzenie, że imiona każdej z postaci są przemyślane i piękne. Od samego początku byłam zdumiona wyrafinowaniem opisów i o mojej miłości do tej książki pod względem językowym, mogłabym mówić bez przerwy. Jednak zachwyt nie kończy się w tym miejscu.


"Tutaj wszyscy jesteśmy dziećmi w mroku." 

Lazlo Strange, jest jednym z najbardziej oryginalnych bohaterów z jakimi się spotkałam. I nie chodzi tu o to, że zrzucił moje ulubione postacie z podium. Nie, daleko mu do tego. Jednak Taylor wykreowała protagonistę, który zaskakuje, wzbudza empatię, ale daje też nadzieję na ludzką bezinteresowność. Ponadto fakt, że narracja była prowadzona w trzeciej osobie, pozwoliło nam poznać innych uczestników historii. Taki zabieg stawia na indywidualną ocenę czytelnika, autorka nie narzuca nam, że ktoś jest jednoznacznie zły czy dobry. Wysuwamy własne wnioski na podstawie portretów psychologicznych i rozwoju akcji.




A fabuła w tym tytule, to kolokwialnie miazga. Nie mam pojęcia co Laini Taylor myślała, kiedy pisała "Marzyciela", ale nie da się w spójny sposób opisać co się tam wyprawia. Prawdę mówiąc kilka wątków dało się przewidzieć, ale w żaden sposób nie wpłynęło to na moje pozytywne odczucia do lektury. Próbuję teraz sklejać zdania, ale zupełnie mi to nie wychodzi. W tej pozycji nie ma zwrotów akcji, no może oprócz jednego. Te 500 stron to wprowadzenie do nadchodzącej opowieści i jest to zrobione tak dobrze, że nie mogłam się oderwać. 

"Oto przekleństwo śnienia: człek musiał kiedyś powrócić do rzeczywistości, gdzie nie było skrzydeł na plecach i słodkich ramion bogini."

Pochlebne opinie, z którymi spotkałam się do tej pory, nie są w żadnym stopniu zakłamane. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić osoby, której ta książka by się nie spodobała. Warto ją nie tylko przeczytać, ale też posiadać we własnych zbiorach. 

Polskiej wersja "Strange the Dreamer" pojawi się w księgarniach 14 marca. Za możliwość przeczytania tego tytułu przed premierą dziękuję Wydawnictwu SQN

Czekacie na tą pozycję? Moim zdaniem warto :)

Pozdrawiam,
Gabcia

Komentarze

  1. Ta książka ostatnio jest wszędzie! :D Okładkę ma przepiękną, ale do niej samej mnie jakoś niezbyt ciągnie :/

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest naprawdę cudowna, więc może kiedyś będziesz miała do niej po drodze ;)

      Usuń
  2. Poznałam Lani Taylor za sprawą Córki dymu i kości. Pamiętam, że była to naprawdę bajkowa i magiczna opowieść. Dlatego zawsze widząc na Instagramie zdjęcia tej pięknej okładki Strange the Dreamer, pragnęłam ją przeczytać. Teraz, gdy mam świadomość, że będę mogła ją w końcu przeczytać, jako tak... nie mam ochoty. Może dlatego, że wymarzyłam sobie o czym to jest, a boję się, że rzeczywistość tego nie pokryje. No i jakoś tak... Czemu nie zostali przy oryginalnej, tej dwukolorowej okładce? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja planuję teraz zaczaić się na Córkę dymu i kości! Myślę, że powinnaś dać szansę "Marzycielowi", a co do okładki, to mi się polska dużo bardziej podoba

      Usuń
  3. Tak, wydanie jest piękne, ale sama książka leżała u mnie na półce dobry miesiąc i czekała na swoją kolej... Jakoś nie mogłam się za nią zabrać :) Teraz już czytam i faktycznie, język jest niezwykły i cała opowieść nietuzinkowa - ciekawe, czy po przeczytaniu całości będę podzielała Twój entuzjazm ;)
    Całuję!
    korpoludka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będziesz równie urzeczona jak ja ♥ Pozdrawiam cieplutko

      Usuń
  4. Już nie mogę się doczekać, aż "Marzyciel" wpadnie w moje łapki :) Zdążyłam już polubić twórczość Taylor, a czuję, że jej najnowsza powieść może okazać się strzałem w dziesiątkę.
    Pozdrawiam ♥
    https://ogrodliteracki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz