"Kontak alarmowy" Mary H. K. Choi
Na premierę „Kontaktu alarmowego” czekałam z niezwykłym
podekscytowaniem. Książkę wypatrzyłam jeszcze przed oficjalną premierą,
ponieważ autorka wyskoczyła mi przez zupełny przypadek w propozycjach na
Instagramie. Od razu zakochałam się w tej pięknej, pastelowej okładce. Od
tamtego dnia śledziłam opinie na temat wspomnianej pozycji na zagranicznych
kontach. Kiedy nadarzyła się okazja do przeczytania tego tytułu, to oczywiście
nie mogłam odmówić! Jeśli jesteście ciekawi, jak zapatruję się na debiut Mary H.
K. Choi, to zostańcie ze mną.
Penny to nastolatka jak każda inna, a przynajmniej tak może się wydawać. Ma
znajomych, chłopaka, a jednak nudzi ją ówczesny stan życia, dlatego dziewczyna
pod wieloma względami nie może się doczekać wyjazdu na studia, by zostawić
monotonię i zająć się czymś, co kocha – czyli alternatywnym pisaniem.
Sam ma dwadzieścia jeden lat i pracuje w kawiarni. Brzmi zwyczajnie, ale
warto dodać, ze chłopak ma na koncie siedemnaście dolarów i mieszka tam, gdzie
pracuje. Jego marzenia związane z karierą reżysera filmów dokumentalnych powoli
umierają, jednak wciąż stara się nie poddawać.
Co jeśli dwójka stosunkowo różniących się ludzi spotka się w odpowiednim
miejscu i czasie? W tym przypadku może się to skończyć tylko jednym, wymianą
wiadomości cyfrowych. Przecież nikt nie wie, kiedy można natknąć się na swój kontakt
alarmowy…
„- Praca domowa nigdy się nie kończy.
Stosik za stosikiem emocjonalnej pracy domowej do końca życia, o ile chcesz zaliczać
się do osób dojrzałych.
- Dlaczego nikt nam o tym nie mówi?
- Nikt niczego nigdy nie mówi. Myk
polega na tym, żeby mieć kumpla.
- Kontakt alarmowy.
- Dokładnie. To ten pakt.”
Książkę zacznę standardowo od omówienia języka autorki. Choi ma pióro
lekkie, ale nieinfantylne. Nie ma tutaj nachalności, którą czasami spotyka się
w debiutach młodzieżowych. Pisarka świetnie połączyła wnikliwe opisy bohaterów,
ich odczuć oraz zachowań z krótką formą sms’ów. Ponadto zostaje nam też
przybliżony talent pisarski Penny, uwielbiam kiedy w powieści możemy poczytać
pracę literackie bohaterów. Jeśli autor potrafi wpleść opowiadanie w własne
dzieło bez żadnego zaburzenia spójności stylu, to od razu wiem, że cała pozycja
nie została napisana niedbale. Tutaj język wskazuje na to ile serca zostało
włożone w ten tytuł.
Tyle samo zaangażowania Mary H. K. Choi włożyła także w kreację głównych
bohaterów. Penny to protagonistka prawdziwa do szpiku kości. Nigdy w życiu tak się nie identyfikowałam z żadną postacią. I nie znaczy to, że nie miała wad. Miała,
do tego popełniała błędy, za które można by ją ganić. Jednak ja osobiście
jestem zbyt podobna do Penelope Lee aby to zrobić. Czy naprawdę możemy oskarżać
bohatera książkowego o błędy, które sami popełniamy? Nie sądzę. Kreacja
psychologiczna w jej przypadku jest niezwykła. Na pozór dojrzała osoba, której
wrażliwość nie pozwala jednak w pełni otrząsnąć się po minionych wydarzeniach,
dziewczyna skrywa w sobie wiele złości, której nie potrafi zwalczyć.
Do tego dochodzi Sam. Sam, który swoimi cechami reprezentuje ideał
mężczyzny, co tylko świadczy o moim kolejnym podobieństwie do Penny. Mamy obraz
człowieka z problemami, które go przytłaczają, a jednak wciąż stara się być
silny. Tak jak Lee, jest postacią na pierwszy rzut oka subtelną, jednak w
trakcie czytania ukazuje nam się dynamika jego charakteru.
„Trzymał ręce przed sobą, przez co
częściowo było widać tatuaże w okolicach gardła. Po francusku gardło to gorge,
co po angielsku znaczy też śliczny. I, o rany, właśnie taki był.”
Całą historię można podsumować słowem „urocza”, ale podejrzewam, że umknie
wtedy fakt, jak duże przesłanie ta książka niesie. Otóż „Kontakt alarmowy” to
pozycja, która krzyczy ‘jeśli samemu nie radzisz sobie z problem, pamiętaj, że
możesz szukać pomocy u innych’ i fakt, że tak silny przekaz został nam podany w
sposób niezwykle lekki, ale też prawdopodobny, niezwykle mnie cieszy.
Czekałam na premierę debiutu Mary H. K. Choi i teraz wiem, że było warto. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że „Kontakt alarmowy” trafia na listę najlepszych książek 2018 roku oraz zajmować będzie też bardzo wysokie miejsce w moim serduchu. Polecam z całego serca, to książka piękna i dająca nadzieję. Ludzie zmagają się ze złością, bólem, żalem i czasami łatwo zapomnieć, że od tych uczuć możemy się wyzwolić właśnie z pomocą innego człowieka.
Czekałam na premierę debiutu Mary H. K. Choi i teraz wiem, że było warto. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że „Kontakt alarmowy” trafia na listę najlepszych książek 2018 roku oraz zajmować będzie też bardzo wysokie miejsce w moim serduchu. Polecam z całego serca, to książka piękna i dająca nadzieję. Ludzie zmagają się ze złością, bólem, żalem i czasami łatwo zapomnieć, że od tych uczuć możemy się wyzwolić właśnie z pomocą innego człowieka.
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję niezawodnemu Wydawnictwu Zysk i Spółka.
A wam jeszcze raz polecam zabranie się za „Kontakt alarmowy”, ja nie żałuję
ani sekundy spędzonej z tym tytułem!
Pozdrawiam,
Gabcia
Pozdrawiam,
Gabcia
Brzmi na naprawdę wartościową pozycje! Zapisuje tytuł i będę jej szukać. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGdyby nią nie była, to nigdy bym jej tak nie wychwalała! Bardzo polecam
UsuńSkorzystam z polecenia :)
OdpowiedzUsuńwarto, warto i jeszcze raz warto!
UsuńOkładka rzeczywiście piękna, ale samą książką nie jestem chwilowo zainteresowana. Aczkolwiek będę miała w pamięci Twoją recenzję.
OdpowiedzUsuńPS Tak w sumie odbiegając od tematu książki,na początku gdy czytałam Twoją opinię, myślałam, że w tekście wdała Ci się literówka, ale pod koniec zauważyłam, iż zastosowałaś ten sam ''zabieg''.
Pozdrawiam!
https://ksiazki-jak-narkotyk-zaczytana.blogspot.com/
Cóż, szkoda, bo ksiazka jest naprawde wartościowa. A co do literówki, to chcialabys się podzielić ze mną o co chodzi? Bo nie wikluczam, że mogla się jakaś pojawić
UsuńBrzmi na prawdę świetnie, jak uporam się z tym co mam zaplanowane to na bank ją kupię, szczególnie, że lubię książki z motywem sms'a, mail'a, listu itp :)
OdpowiedzUsuńUsciski!
Jest naprawdę super, mam nadzieję, że będziesz równie oczarowana, co ja!
UsuńRaczej nie sięgam po tego typu książki, ale wydaje się bardzo wartościowa! :)
OdpowiedzUsuńtrochę się bałam, że treść nie dorówna estetyce graficznej, ale jest cudowna!
UsuńNie słyszałam jeszcze o tej książce, ale wydaje się być ciekawą pozycją. Wątpię jednak, że zmieszczę ją czasowo w swoim planie :)
OdpowiedzUsuńbez obaw, dobre książki potrafią czekać na nas latami ;)
UsuńSłyszałam o tej książce wiele, ale im dalej od premiery, tym bardziej o niej zapominam. Jeżeli będę o niej pamietać, to na pewno zakupie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Girl in books
w takim razie musisz gdzieś sobie zapisać ten tytuł, bo szkoda, żeby Cię ominęła ta książka!
UsuńCiesze się, że książka ma taki znaczący przekaz i mam nadzieję, że po twojej recenzji więcej osób po nią sięgnie. Ja sama jej jeszcze nie czytałam, ale tytuł sobie zapisuje.
OdpowiedzUsuńwarto, warto i jeszcze raz warto!
UsuńMam ją na liście czytelniczej i jak tylko podreperuję bodżet to kupuję :D
OdpowiedzUsuńTo świetnie, bo moim zdaniem to książka warta każdych pieniędzy!
Usuń