,,Ostatnia aria Mozarta" Matt Rees

 

"W grudniu 1791 roku gwiazda Wolfganga Amadeusza Mozarta świeci jasno na firmamencie wiedeńskiego nieba. Nagła wiadomość o jego śmierci porusza całe miasto, które huczy od plotek o niewierności, bankructwie i morderstwie. 
Zaledwie sześć tygodni wcześniej wirtuoz wyznał żonie, że został otruty, a jego dni są policzone. Nannerl, siostra Mozarta, nie daje wiary żadnym pogłoskom i wyrusza z prowincji, aby wyjaśnić okoliczności śmierci brata." 

Nannerl Mozart, a w tej chwili tak naprawdę Nannerl Berchtold poznajemy u kresu swojego życia, leżącą na łóżku i dławiącą się we wspomnieniach z przeszłości. Czas umila jej młodszy z bratanków, Wolfgang, który grywa dla niej na pianinie i przesiaduje w jej izbie długie godziny. Kobieta czując swój zbliżający się koniec, pragnie podzielić się z nim wielkim sekretem, przez który sama mogła w przeszłości zginąć... 

Zamężna Nan prowadziła stosunkowo nudne życie na wsi, w Sankt Gilgen koło Salzburga, gdzie dni mijły jej na opiece nad dziećmi, grze na klawiszach oraz popijaniu gorącej czekolady. W takim właśnie momencie odnajdujemy ją też i w grudniu 1791 roku, kiedy to do jej rąk zostaje doręczony felerny list z Wiednia. Pomimo zerwanego na prawie trzy lata kontaktu z bratem, bohaterka przeżywa jego śmierć jeszcze bardziej żałując, że nie wiedziała jak czuł się Wolfgang w ostatnich tygodniach. Kobieta przez cały czas rozłąki śledziła karierę wybitnego muzyka, cicho mu kibicując. Czytając korespondencję od Konstancji, żony Mozarta, targają nią coraz to większe obawy i Nannerl czuje, że za odejściem brata wcale nie musi się kryć choroba. Pomimo początkowego sprzeciwu męża udaję się do Wiednia, gdzie stacjonuje wdowa po ukochanym bracie wraz z dziećmi, z nadzieją, że uda jej się rozwikłać zagadkę tajemnych okoliczności zgonu krewnego. Ta podróż sprowadzi na nią jednak szereg niebezpieczeństw, jak i błysk namiętności, który jest ostatnią rzeczą o jakiej mogła pomyśleć przed rozpoczęciem podróży.

Osobiście nie jestem fanką kryminałów, mimo że nigdy nie miałam okazji przeczytać takiego, który by mi się nie spodobał. Być może mam po prostu szczęście. Tutaj jednak szczęściem bym tego nie nazwała. Myślę, że byłaby to obelga dla autora, gdybym przypisała swoją sympatię do tej pozycji szczęściu, ponieważ ten tytuł jest swojego rodzaju wybitny w swoim gatunku. Język, którym posługuje się Rees jest pierwszym ogniwem, które wprowadza nas w świat tamtego okresu, do tego fenomenalne budowanie napięcia. Na domiar wszystkiego pisarz pobudza każdy nasz zmysł. Słuch, węch, dotyk. Opisywane kompozycje, zapachy, tkaniny i kolory tworzą obraz tak realny, że żyjemy pomiędzy kartkami tej książki. Na plus zasługuję też lista bohaterów, wypisana jak w dramacie, która ułatwia nam poruszanie się po lekturze, bo wiem sama po sobie, że kiedy nagle wprowadzi się dużą ilość postaci w jednym momencie, czytelnikowi bardzo łatwo jest się pogubić. 

Podsumowując "Ostatnia aria Mozarta" wciągnęła mnie od pierwszej kartki, aż do notki od autora, w której opisuje on genezę powstania tej pozycji, jak i naprostowuje przebieg akcji, gdyż nie wszystkie wydarzenia w książce są zgodne z faktami historycznymi. Przez cały czas czytania mamy jednak pewność, że jest to tytuł, do którego autor dokładnie się przygotowywał studiując życie i śmierć geniusza. Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu, które przysłowiowo "odwaliło kawał dobrej roboty" :)

Pozdrawiam, Gabcia 




Komentarze

  1. jako, że to książka bardzo związana z Mozart'em, chętnie się za nią wezmę. poza tym recenzja mnie również do tego bardzo zachęciła. c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za ciepłe słowa c: a ten tytuł jest naprawdę genialny i ufam, że się nie zawiedziesz

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz