Najlepsze serie przeczytane w 2017 roku


Skoro wstawiłam już moje zestawienie najlepszych jednotomowych książek (link znajdziecie tutaj), to wypadałoby także opowiedzieć więcej o seriach, które miałam przyjemność w tym roku przeczytać, a było ich bardzo dużo! Niektóre z nich nie będą miały okazji znalezienia się na honorowym miejscu w rankingu, jednak tak jak w przypadku pierwszego posta, zamierzam też wymienić tytuły, które były blisko i również skradły moje serce. Zatem zapraszam do czytania :) 

5. "Dwór cierni i róż" Sarah J. Maas 

Kiedy w maju założyłam bookstagrama, nie udało mi się nie zauważyć fali dworomani związanej z niedawną polską premierą "Dwóru mgieł i furii" oraz międzynarodowego wydania ACOWAR'u. Powiem wam szczerze, że okładki nie zachęcały mnie do sięgnięcia po tą serię, ale zachwyt (i dogodna cena w Świecie Książki) spowodowały, że zdecydowałam się na zakup. Jedna z najlepszych decyzji w moim życiu.

"Prawda jest niebezpieczna. Prawda jest wolnością. Prawda potrafi łamać, naprawiać i spajać."

Wiem, że tej serii można zarzucić wiele rzeczy, bo nie oszukujmy się, nie jest idealna. Ale żadna nie jest. Dla niektórych sceny erotyczne w tych tytułach będą zbyt wyuzdane, ja mając do czynienia z powieściami, gdzie robi się niesmacznie i mało podniecająco, byłam zadowolona z tych, które opisuje Maas. Warto jednak zaznaczyć, że to nie jest seria dla młodych czytelników, raczej polecałabym ją osobom, które skończyły 15 lat. Dla mnie ta seria była napisana pięknie, te opisy krajobrazu, kolorów, smaków, ale miała też w sobie dużą dawkę humoru werbalnego i sytuacyjnego, za co jestem wdzięczna autorce. Śmiałam się, płakałam, zaznaczałam cytaty, a co najważniejsze przerzucałam stronę za stroną. Niektórzy nie zgodzą się z moją opinią, ale Sarah wykreowała silne kobiece postacie i nie mowa tutaj o Feyrze, której da się nie lubić. Jej bohaterowie uosabiali różne cechy charakteru, sposobu życia, a także i wyglądu. Świat Fae to świat ludzi pod wieloma względami. Jest pełen miłości, ale też cierpienia, strachu, a przede wszystkim odmienności. Warto dać szansę temu tytułowi.



4. "Mroczniejszy odcień magii" Victoria Schwab

Gdy zaczynałam czytać pierwszy tom bałam się, że ten tytuł mnie rozczaruje. Może dlatego, że miałam tak wysokie oczekiwania. Nie było to jednak prawdą, ale skłamałabym gdybym powiedziała, że zwalił mnie z nóg. Na szczęście miałam już drugą cześć w domu, więc od razu mogłam się za nią zabrać. I to zdecydowanie był strzał w dziesiątkę!

"Nadzieja, wiara, zmiana: to kruche wartości i trzeba o nie dbać."

Nie chcąc się powtarzać, najprościej będzie mi zaprosić was na recenzję obu tych książek (link do recenzji). Chcę jednak podkreślić, że ta seria jest czymś nowym. Nie chodzi o magię, która jest w 90% fantastyki i ten fakt jest świetny, bo od czasów czarodzieja z blizną pioruna na czole, świat kocha magię. Chodzi o miejsce akcji. Ta kreacja Londynów, ale także cech ich mieszkańców jest fenomenalna. Do tego dostajemy bohaterkę, która odwagą, zaparciem i siłą dorównuje, a może nawet przewyższa męskie postacie, co niestety nie zawsze jest obecne w książkach. Z niecierpliwością czekam na trzeci tom i zachęcam was do zapoznania się z tą serią, bo gra jest warta świeczki.



3. "Szklany tron" Sarah J. Maas

Żeby stworzyć jedną dobrą serię trzeba być nieprzyzwoicie dobrym pisarzem, żeby stworzyć więcej trzeba być geniuszem. Saga "Szklany tron" tak naprawdę jest pierwszą w dorobku pani Maas, ale moim zdaniem o wiele bardziej dynamiczną i w pewnym sensie dojrzalszą. W wydanych już książkach obserwujemy całe życie głównej bohaterki i co najważniejsze mamy również analizę jej wewnętrznej walki dobra ze złem, w końcu poddanie się lękowi i mrokowi jest o wiele prostsze. I kiedy czytamy opis z tyłu książki, wcale tego nie widać. Ale to właśnie odnajdujemy, potyczki z nami samymi, na bardzo wielu płaszczyznach.

"To, czego chcesz, i to, czego potrzebujesz, to dwie różne rzeczy."

Jeśli miałabym coś zarzucić tej serii, to byłby to chyba wątek miłosny, który stanowi dużą część późniejszych tomów. Być może dlatego, że brakuje mi czasami tej bezwzględności Caeleny, protagonistki historii. Nie oszukujmy się jednak i powiedźmy głośno, że relacje są niesamowicie ważnym aspektem ludzkiego życia, więc i postaci książkowej należy się odrobina czułości.
Ponadto autorka umie naprawdę zaskakiwać czytelnika i ciężko oderwać się od tej serii. Zwroty akcji, zatajona tożsamość bohaterów, dużo magii, piękne krainy i przebojowi bohaterowie to przepis na sukces, który w "Szklanym tronie" idealnie się sprawdza. Polecam wam z całego serca, jeśli nie mieliście do czynienia z Maas, ale również jeśli wasza przygoda z Dworami nie była udana, lub właśnie zakochaliście się i chcecie więcej jej prozy!



2. "Zła krew" Sally Green

Nadszedł ten czas, jedna z najmniej znanych oraz niedocenionych serii na bookstagramie. Okej, trochę przesadzam, ale wie o niej zdecydowanie za mało osób, a książki są warte rozgłosu. "Zła krew" to trylogia, która opowiada o życiu Nathana, maga pół białego i pół czarnego, jedynego w historii. Biel reprezentuje oczywiście dobro, czerń - zło. Ale co jeśli ci, których uważamy za bezwzględnych, mają uczucia i dylematy? Co jeśli ci dobrzy mają mroczne zamiary?

"-Długo cię nie było. Zgubiłeś się?
-Zraniłem się, nie zgubiłem."

Ta pozycja złamała mi serce. Dwa pierwsze tomy powoli je kruszyły, by potem trzeci mógł je zmiażdżyć. Historia opisana w książkach jest bezwzględna, okrutna, ale też i piękna. Magia, walka ze dobra ze złem, trudne dzieciństwo, wewnętrzny konflikt... Znamy to wszystko, ale Sally Green stworzyła opowieść niepodobną do żadnej innej. I ta historia jest po prostu piękna. I pewnie was zabije, ale i tak polecam.


-------------------
Tak jak wspomniałam, w tym roku udało mi się przeczytać wiele serii i tak naprawdę każda zasługuje na aprobatę. Doskonałym przykładem jest tetralogia "Król kruków" Maggie Stiefvater. Jest to tak naprawdę chyba jedyna seria, w której fabuła nie ma tak naprawdę znaczenia, chociaż autorka przedstawia bardzo ciekawą wizję metafizyczną świata. W tych książkach chodzi jednak o bohaterów, w czterech tomach poznajemy każdego, bezwzględnie każdego, od podszewki. Psychologia bohaterów nadaje tutaj rytm dla biegu wydarzeń. Jeśli szukacie pozycji z ciekawymi protagonistami, to będzie idealny wybór.

W moim przypadku trzeba również wspomnieć o "Rywalkach" Kiery Cass. Wiele ludzi zarzuca tej serii, że jest niedojrzałą książką dla nastolatek z niesamowicie irytującą bohaterką. Szczerze mówiąc rozumiem niechęć do Americi, a później do Eadlyn, ale moim zdaniem ich zachowania były bardzo ludzkie. Do tego boli mnie fakt, że powszechnie czytelnicy nie zauważają jak wiele uwagi autorka poświęciła problemom społecznym i jak można je rozwiązać. Pomimo opinii niewiele wartościowej serii, ja raczej bym powiedziała, że powinni czytać ją ludzie, którzy są otwarci na cierpienie innych. Bo okej, romans to romans, ale tym książkom nie brakuje sensu i prawdy o świecie.

Chciałabym też króciutko wspomnieć o "Trzech mrocznych koronach" Kendare Blake, które dopiero co zostały opublikowane w Polsce. Jako że pisałam recenzję tej pozycji, nie będę was przynudzać. Link znajdziecie tutaj.

A teraz tamdaradam...
------------------- 


1. "Grisha" & "Szóstka wron" Leigh Bardugo

Wiem, że to tak naprawdę dwie serie i zaraz uznacie mnie za oszustkę, ale skoro sama autorka mówi, że obie należą do "Grishaverse", to nie zostaje mi nic innego jak właśnie w ten sposób je potraktować :)

"Nadzieja jest przemyślna niczym woda. Jakimś sposobem zawsze dostanie się do środka."

Zacznijmy od trylogii "Grisha", która została moją ulubioną serią, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Tak, moja miłość jest większa i potężniejsza niż ta do późniejszej duologii, a to wszystko za sprawą jednego z bohaterów oraz niezwykłej krainy jaką jest Ravka. Mówiąc szczerze, w "Szóstce wron" widoczny jest postęp pisarki, wszystkiego czego mogło brakować w "Grishy", znajduje się tam. Kolejny raz Bardugo tworzy genialną wyspę jaką jest Kerch. Ale ja i tak wolę jej pierwszą serię, może o jakieś 0,5%, ale nadal. 

"Cierpienie niczym się nie różni od innych rzeczy: kiedy człowiek z nim żyje dostatecznie długo, uczy się doceniać jego smak."

W powieściach przewija się cały świat wykreowany przez Amerykankę, która bezbłędnie wykorzystała inspirację dla miejsc, języków i tradycji z różnych państw. No i jeszcze raz bohaterowie. Można kogoś nie lubić, ale nikomu nie można odmówić rozbudowanej kreacji i głębokiej psychologii. Te serie, potraktowane jako całość, to mój chleb powszedni. Gdybym miała wybrać książki, które miałabym czytać do końca moich dni, to wybrałabym właśnie te nawiązujące do "Grishaverse". Fascynujące pozycje, pani Bardugo to moja mistrzyni.


Czytaliście którąś z serii? Może macie zupełnie inne opinie na temat którejś z nich? Jestem bardzo ciekawa i oczywiście zachęcam do podzielenia się swoimi ulubionymi sagami :)

Ściskam,
Gabcia ♥



Komentarze

  1. Nie przeczytałam całego Szklanego Tronu, a i Szóstki Wron tylko pierwszy tom, ale z oboma seriami zgodzę się, że są fantastyczne. Co jednak mogę powiedzieć? V.E Schwab ma moje serce, najpierw przeczytałam Vicious i się zakochałam (jeśli nie czytałaś to polecam), a na opisanie Mroczniejszego Odcienia Magii nie mam nawet słów. Nie wiem czy doczekam się trzeciej części, czy sięgnę po nią po angielsku, zapewne ta druga opcja :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jako prawdziwa estetka muszę mieć książki tej samej wielkości, więc raczej zaczekam na polskie wydanie. Chociaż już przebieram nóżkami na myśl o tym grubasku, w końcu to ma być najdłuższa część!

      Usuń
  2. Faktycznie ciężko przegapić Maas, a nie uwielbiać jeszcze trudniej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet gdybym bardzo chciała, to nie dałabym rady jej nie pokochać :)

      Usuń

Prześlij komentarz