"Buntowniczka z pustyni" Alwyn Hamilton


Bezkresne piaski pustyni przemierzają tajemnicze bestie, w których żyłach płynie czysty ogień. Krążą pogłoski, że istnieją jeszcze takie miejsca, w których dżiny wciąż parają się czarami. Lud Miraji coraz mocniej występuje przeciwko tyranii Sułtana. Każda noc pośród wydm pełna jest niebezpieczeństw i magii. Jednak osada Dustwalk nie jest ani magiczna, ani mistyczna – to zabita deskami dziura, którą nastoletnia Amani pragnie opuścić przy najbliższej okazji.

Całe polskie książkowe social media nadal nie mogą złapać tchu po Warszawskich Targach Książki i jednym z powodów zdecydowanie jest przyjazd autorki trylogii o buntowniczce z pustyni. Ja sama jestem świeżo po spotkaniu z tą cudowną osobą, a także świeżo po lekturze pierwszej części, bo skończyłam ją raptem 2 dni przed targami. Prawdą jest, że od momentu wydania "Buntowniczki z pustyni" bacznie śledziłam poczynania tego tytułu w blogosferze oraz na Instagramie, jednak pomimo zachwytów, nigdy nie dałam jej szansy. 

Na szczęście w moim życiu wreszcie pojawiła się sposobność, aby ją przeczytać i jedyne co mogę teraz powiedzieć to: 'Czemu tak późno?!'

"Ale jeśli wiedza była władzą, wówczas niewiedza była największą słabością istot nieśmiertelnych." 

Po pierwszych przerzuconych stronach zostałam wciągnięta w wir wydarzeń z życia niebieskookiego bandyty. Nawet kiedy autorka opisuje picie drinków w pubie, to jako czytelnicy mamy wrażenie, że akcja wrze. Nie mam pojęcia jak Hamilton to zrobiła, ale jestem pod wrażeniem. Autorka użyła języka, który pobudzał akcję, rozwijał bohaterów w naszych oczach i genialnie wprowadzał humor sytuacyjny. Ciężko było mi uwierzyć, że "Buntowniczka z pustyni" to jej literacki debiut. 


"- Co z tym słońcem? - zapytałam. 
- Po czterech drinkach można to uznać za pytanie egzystencjalne." 

Każdy, kto przeczyta ten tytuł, na pewno nie będzie mógł zaprzeczyć urokowi głównej bohaterki. I tutaj słowo 'urok' należy potraktować z dystansem. Amani to wojowniczka, waleczna i odważna. Jednak jest też marzycielką jakich mało. No i jest jeszcze Jin, a Jin to Jin i tyle powinno już wystarczyć, żeby wszyscy wiedzieli, że również skradł moje serce. 

"Czułam się jak śmierć. Co przynajmniej było przywilejem żyjących." 

Jeśli szukacie nowoczesnej wersji Zorro, z poprawką na to, że Zorro to dziewczyna i woli pistolet niż szpadę, to musicie sięgnąć po "Buntowniczkę z pustyni". Jeśli jednak gustujecie w innych klimatach... To też sięgnijcie po tą książkę, bo wierzę, że się nie rozczarujecie. 

Nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kolejne części przygód Amani. Za możliwość przeczytania tej pozycji dziękuję niezawodnemu Wydawnictwu Czwarta Strona.  

A wy jesteście już po lekturze czy planujecie? Dajcie znać :) 
Pozdrawiam, 
Gabcia 




Komentarze

Prześlij komentarz