"Wróbelek z kości" Zana Fraillon



Jedna historia. Los milionów.

Subhi urodził się w obozie dla uchodźców. Nie zna innego świata. Tęskni za tatą i czeka na niego, marzy o dniu spotkania. Pewnego dnia poznaje Jimmy, dziewczynkę zza muru, która prosi go o przeczytanie książki podarowanej jej przez nieżyjącą mamę. Razem pogrążają się w świecie marzeń... 

Są takie książki, które po prostu trzeba przeczytać. I nie dlatego, że od 50 tygodni widnieją na listach bestsellerów. Czasami musimy sięgnąć po tytuł, który złamie nam serce i nie będzie opowiadał o miłości w Nowym Jorku, ale o czymś niezwykle ważnym. Jedną z takich pozycji jest "Wróbelek z kości". 

Opis pozwala nam zorientować się w jakim miejscu toczy się akcja i kiedy się nad tym zastanowić, o ośrodkach detencyjnych nie wiemy zupełnie nic. "Obóz dla uchodźców". Jak to brzmi? Mi osobiście od razu przypominają się obozy koncentracyjne lub niezwykle brutalne ośrodki karne. 

"A wolałbym nie rozumieć, bo rozumienie nic nie daje. Kiedy się rozumie, to jest jeszcze gorzej." 

Subhi, młodziutki chłopiec pochodzenia Rohingja, wraz z mamą i starszą siostrą przebywają na terenie australijskiego obozu dla uchodźców. To właśnie z perspektywy tego małego człowieka poznajemy plan dnia i wygląd tej placówki. Pod wieloma względami ta książka przypomina mi "Chłopca w pasiastej piżamie". Mamy tutaj sytuację krytyczną, przedstawioną oczami nieświadomego jeszcze dziecka. A właściwie dwójki dzieci, wspomnianego wcześniej Subhiego i Jimmie, która dzięki nowej znajomości, może odegrać dużą rolę w procesie poznania realiów życia tej ludności. 

Od pierwszych stron wiemy, że bohaterowie są autentyczni, przez co finalnie jeszcze bardziej rozdziera nam to wszystko serce. Bo ta powieść to nie tylko Subhi i jego przyjaciółka. Poznajemy również cudownego i wojowniczego Eliego oraz niezwykle silną Queeny, jednostki pełne zapału do naprawy świata. Harvey'a, który jako jedyny nie patrzy z góry na swoich podopiecznych czy rodzinę Jimmie. Tak naprawdę mamy wprowadzoną niewielką ilość konkretnych postaci, ale mamy o nich pełny obraz, dzięki któremu znamy ich portrety psychologiczne. Zana Fraillon udowadnia, że kilku dobrze skonstruowanych bohaterów działa o wiele lepiej niż tłum bezpłciowych.

"Przyjazd tu to jak obudzić się z koszmaru i stwierdzić, że jednak śpi się nadal."

Podziwiam kunszt, ale też wytrzymałość charakteru autorki, która napisała tak przejmujący tytuł, używając prostych słów. Dziecięcy pogląd na świat uderza w nas z wielką siłą. Dzisiaj wiele mówi się o ludziach, którzy szukają schronienia. Niestety bardzo dużo osób, zamiast poszukać prawdziwych informacji, woli osądzać innych. Nie mówię, że wśród uchodźców nie ma ludzi złych, ale ci są też na około nas każdego dnia. "Wróbelek z kości" to krok do porozumienia. Grupa etniczna Rohingja, to Muzułmanie i nagle okazuje się, że oni też bywają prześladowani. Wiele z nas ma tendencję do zbyt szybkiego oceniania.

"Kiedyś wszystko będzie przykryte jednym ogromnym kocem,
tak dużym, żeby każdemu było ciepło. Kocem historii z całej Ziemi i tak porządnym, żeby każdy wszystko dobrze słyszał."

Mam nadzieję, że problemy jakie dotykają uchodźców stopniowo będą się zmniejszać, ale ludzkość ma niestety jeszcze daleką drogę aby to osiągnąć. W moim idealnym świecie każdy przeczytałby "Wróbelka z kości" i przede wszystkim zrozumiał przekaz tej książki.

Gdybym napisała, że polecam ten tytuł, to byłoby to zupełnie za mało. Uważam, że każdy powinien usiąść z tą powieścią na kolanach i pozwolić Fraillon, by opowiedziała mu niezwykle smutną opowieść, w której jest wiele prawdy. Naprawdę warto. 

"Nie liczy się, co widzisz. Liczy się, co czujesz."

Za egzemplarz, ale przede wszystkim za przekład tej książki dla polskich czytelników, serdecznie dziękuję Wydawnictwu Poradnia K.

A was ściskam,
Gabcia






Komentarze

  1. Ta książka ogromnie mną wstrząsnęła. Cudowna lektura. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mną również, czytam teraz kolejną świetną powieść, ale z tyłu głowy wciąż mam Wróbelka...

      Usuń
  2. Czuję, że bym się zapłakała przy niej. Ale chce przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie przeczytam tę książkę, mimo że czuję, że będę ryczała jak bóbr. Jak czytałam Twój opis, to też pierwsze co, to skojarzył mi się "Chłopiec w pasiastej piżamie". Jeśli jest to podobny klimat to wiem, że mi się spodoba. Choć nie wiem czy "spodoba" to dobre słowo ;)

    Pozdrawiam:)
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, słowo "spodoba" to nie do końca odpowiednie określenie, ale na pewno można powiedzieć, że jest to tytuł wart docenienia ;) Jestem przekonana, że trafi do Twojego serca.

      Usuń

Prześlij komentarz