,,Zero K" Don DeLillo
Bilioner Ross Lockhart jest głównym sponsorem tajnego ośrodka, w którym śmierć staje się procesem doskonale kontrolowalnym, ciała zaś są zabezpieczane do czasu, aż postęp medycyny i technologii pozwoli im na powrót do życia i zdrowia. Ale czy tylko o to chodzi? Świat, stojąc w obliczu terroryzmu, katastrof naturalnych i epidemii, przeczuwa własną zagładę. Niektórzy spośród jego najzamożniejszych mieszkańców próbują zapewnić sobie nieśmiertelność, a przynajmniej szansę odrodzenia w świecie po przejściu kataklizmu.
*Każdy chce mieć na własność koniec świata*
Pewnego dnia do ośrodka przybywa syn Rossa, Jeffrey, by dokonać „nieostatniego pożegnania” ze swoją macochą Artis Martineau, zanim jej ciało zostanie zahibernowane. Stan zdrowia Artis wciąż się pogarsza i tylko takie rozwiązanie wydaje się sensowne. Ross jednak nie potrafi się pogodzić z tymczasową utratą ukochanej kobiety i decyduje się podążyć jej śladem.
Długa podróż jednym samolotem, drugim, trzecim i jeszcze chwila w samochodzie. Jeffrey czuje się jakby zmierzał donikąd, zastanawiając się przy tym, czy Artis, druga żona jego ojca, też tam zmierza. Zdefiniuj "donikąd", zdefiniuj "nic". Gdzieś bardzo daleko, nie do końca nawet wiadomo gdzie, ludzie starają się przesunąć granicę natury człowieczeństwa, pracują nad usunięciem słowa "śmierć" z naszego słownika. Młody Lockhart nie potrafi się jednak odnaleźć w miejscu, gdzie każdy wydaję się zaopatrzonym w losy na tą dziwną, nowoczesną i nie wiadomo czy sprawną loterię.
"Zero K" to pozycja stosunkowo krótka, bo ma tylko 248 stron, jednak wiele szkolnych lektur, które nie liczą nawet tylu, uważamy za przydługie. Tutaj moja opinia jest z deka mieszana. Ta ilość treści wyłoniła przed nami kompletny obraz psychiki głównego bohatera, co jest tak naprawdę kwintesencją tej powieści. Jeff to facet, który analizuje każdy drobny szczegół swojego życia. Śniadanie, spacer, wchodzenie po schodach, ułożenie jego ciała na kanapie. Jego wizja rzeczywistości jest koncepcją psychologiczno-behawioralną, która sprawia, że zatracamy się w lekturze.
Autor jednak nie skupia się na reszcie bohaterów, co w zestawieniu z wcześniej opisywaną osobą wygląda jakby byli jednostkami praktycznie pustymi, co nie jest w żadnym stopniu prawdą, wszak DeLillo wprowadza nam postacie, które Jeffrey bardzo szanuję czy darzy sympatią. Do tego wszystkiego czasami miałam ochotę się przyczepić, że od pewnego momentu wszystko dzieję się jakoś szybko, 50 stron w tył i mamy opis rozmyślania o kolorach ścian i drzwi na dwie strony, a teraz czytamy o wydarzeniach z dwóch tygodni, zawartych w 3 zdaniach. Być może był to jednak zamysł autora i nawet mogę zrozumieć cel takiego działania, ale nie zdradzę wam jakie mam przypuszczenia.
Ten tytuł mnie pochłonął i mimo, że widzę bardzo dokładnie rzeczy, które mi nie odpowiadają, to nie mogę skłamać, że lektura jest zła, tak naprawdę skłaniam się do uznania jej za bardzo wartościową. Czyta się szybko i odnajdujemy wiele prawd, z których nie zawsze zdajemy sobie sprawę. Dla niektórych główny bohater może być po prostu dziwny, ale kto jest teraz "normalny", otóż nikt.
"Pragnienie większej wiedzy, coraz większej, jak największej, to rzecz ludzka. Ale prawdą jest zarazem, że swoje człowieczeństwo zawdzięczamy temu, czego nie wiemy. A wiedza nie ma końca. Podobnie jak ludzka śmiertelność."
Jeśli gustujecie w powieściach psychologicznych, a aktualnie szukacie czegoś, co można potraktować jako przerywnik od książek długich i zawiłych fabularnie, powinniście sięgnąć po "Zero K", na pewno wiele monologów wewnętrznych da wam powód do rozważań, co bardzo ceni się w takich pozycjach.
"Zdaję sobie sprawę, że kiedy coś widzimy, odbieramy zaledwie część informacji, tylko przeczuwamy, domyślamy się tego, co naprawdę jest do zobaczenia."
"Zero K" to pozycja stosunkowo krótka, bo ma tylko 248 stron, jednak wiele szkolnych lektur, które nie liczą nawet tylu, uważamy za przydługie. Tutaj moja opinia jest z deka mieszana. Ta ilość treści wyłoniła przed nami kompletny obraz psychiki głównego bohatera, co jest tak naprawdę kwintesencją tej powieści. Jeff to facet, który analizuje każdy drobny szczegół swojego życia. Śniadanie, spacer, wchodzenie po schodach, ułożenie jego ciała na kanapie. Jego wizja rzeczywistości jest koncepcją psychologiczno-behawioralną, która sprawia, że zatracamy się w lekturze.
"Czuję się sztucznie sobą. Jestem kimś, kto rzekomo ma być mną."
Autor jednak nie skupia się na reszcie bohaterów, co w zestawieniu z wcześniej opisywaną osobą wygląda jakby byli jednostkami praktycznie pustymi, co nie jest w żadnym stopniu prawdą, wszak DeLillo wprowadza nam postacie, które Jeffrey bardzo szanuję czy darzy sympatią. Do tego wszystkiego czasami miałam ochotę się przyczepić, że od pewnego momentu wszystko dzieję się jakoś szybko, 50 stron w tył i mamy opis rozmyślania o kolorach ścian i drzwi na dwie strony, a teraz czytamy o wydarzeniach z dwóch tygodni, zawartych w 3 zdaniach. Być może był to jednak zamysł autora i nawet mogę zrozumieć cel takiego działania, ale nie zdradzę wam jakie mam przypuszczenia.
"Jedna połowa świata remontuje sobie kuchnie, a druga głosuje."
---
"Śmierć to nałóg, który trudno porzucić."
---
"Śmierć to nałóg, który trudno porzucić."
Ten tytuł mnie pochłonął i mimo, że widzę bardzo dokładnie rzeczy, które mi nie odpowiadają, to nie mogę skłamać, że lektura jest zła, tak naprawdę skłaniam się do uznania jej za bardzo wartościową. Czyta się szybko i odnajdujemy wiele prawd, z których nie zawsze zdajemy sobie sprawę. Dla niektórych główny bohater może być po prostu dziwny, ale kto jest teraz "normalny", otóż nikt.
"Pragnienie większej wiedzy, coraz większej, jak największej, to rzecz ludzka. Ale prawdą jest zarazem, że swoje człowieczeństwo zawdzięczamy temu, czego nie wiemy. A wiedza nie ma końca. Podobnie jak ludzka śmiertelność."
Jeśli gustujecie w powieściach psychologicznych, a aktualnie szukacie czegoś, co można potraktować jako przerywnik od książek długich i zawiłych fabularnie, powinniście sięgnąć po "Zero K", na pewno wiele monologów wewnętrznych da wam powód do rozważań, co bardzo ceni się w takich pozycjach.
"Zdarzają się lepsze dni."
Macie jakieś tytuły o podobnym podłożu, które możecie mi polecić?
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.
Pozdrawiam, Gabcia ♥
Komentarze
Prześlij komentarz